piątek, 14 stycznia 2011

P.W.R. cz.1 ... " W kinie "


„P.W.R.” to cykl postów poświęconych moim przemyśleniom i poglądom na pewne sprawy.

„P.W.R.” oznacza „Pozjadałem Wszystkie Rozumy”. Tytuł jest wyprzedzeniem komentarzy ludzi, którzy po przeczytaniu tych postów pewnie by mnie tak nazwali. Jest wiele rzeczy, które mnie dogłębnie irytują. Dzielę się tym z Wami, bo może też jesteście świadkami takich „popapranych” sytuacji albo sami jesteście ich twórcami – o zgrozo.

„P.W.R.” to duża dawka humoru dla tych co mnie rozumieją; na tych których to dotyczy raczej nie zostawię suchej nitki. Zapraszam.





„W kinie.”

Początek seansu.

Tak naprawdę sytuacja dotyczy wszystkich obiektów, na których obowiązuje zajmowanie miejsc według wykupionych biletów.

Wracając do kina …

Co kieruje ludźmi, którzy siadają na dowolnie wybranym przez siebie miejscu ? - zaznaczę, że innym niż na zakupionym bilecie.

W dzisiejszych czasach wystarczy poprosić przy zakupie biletu o miejsce, które nam się podoba.

Jeśli nie ma już takiego miejsca to bierzemy takie, które zostało albo idziemy na kolejny seans tego filmu i wtedy otrzymamy miejsce, które nam się podoba. Istnieje jeszcze taka metoda, która się nazywa rezerwacje miejsc. Proste, prawa?

Wczoraj byłem na filmie „weekend” w reżyserii Cezarego Pazury (który serdecznie polecam).

Dość często spotykam się z sytuacją, którą opisuję, tym razem trafiłem na mistrzów tego absurdu.

W rzędzie przed nami siedziała para (zwana dalej półkretynami) , oczywiście przyszła kolejna para z biletem w ręku i upomniała się o swoje miejsca. Półkretyni zdawali się być zaskoczeni tą sytuacją i po krótkim czasie informacja dotarła do mózgu, tam została przekazana do mięśni odpowiadających za ruch. Wstali i przesiedli się dwa miejsca obok. Za niespełna kilka minut przyszła kolejna para i według swojego biletu wskazała na miejsce zajęte przez półkretynów.

Sytuacja się powtórzyła, choć miałem wrażenie, ze tym razem informacja dotarła do nich odrobinkę szybciej. Sam nie wiem co było spowodowane ich kolejnym ruchem … przypuszczam, że nie mieli już wolnych miejsc, na które można było się przesiąść. Podreptali więc dobre 5 rzędów niżej i znowu bez szukania miejsc zajęli kolejne – zapewne nie swoje.

Pozdrawiam półkretynów … pomijając opisywany dzisiaj wątek główny, mam nadzieję, że zrozumieli chociaż film :-)



Koniec seansu.

Ta sprawa może mniej rozsierdza chociaż też zachodzi mocno za skórę.

Ledwie kończy się film i lecą napisy końcowe. Całe kino tłumnie wstaje, ubiera szaliki, kurtki, czapki (oczywiście w okresie zimowym, choć to totalnie bez znaczenia) i biegnie na zabicie … to zapewne potrzeba do toalety, wyścig, kto pierwszy przy drzwiach albo chęć przypomnienia sobie, jak to kiedyś Polacy stali w kolejkach o wszystko.

Wstają i zasłaniają napisy końcowe. Ja osobiście jestem zawsze ciekawy, kto wystąpił w rolach 2 i 3 planowych, kto dubingował postaci, jakie utwory muzyczne zostały użyte w filmie, jaka firma przeprowadzała castingi, kto szkolił aktorów w sztukach walki i szereg, szereg innych ważnych dla mnie informacji. Ktoś mi powie, że mogę to sobie sprawdzić w Internecie a ja odpowiem, że mógł sobie ten film obejrzeć w Internecie czy na dvd. A już najgorzej jak to często bywa w komediach , gdy poleci trochę napisów i później są wplatane kolejne wstawki filmu lub gagi z planu filmowego. Wtedy wszyscy stoją jak święte krowy i oglądają zamiast wychodzić, bo tak im się spieszyło.

Nad tym się niestety nie zapanuje, bo co Ci biedni ludzie mogą wiedzieć o napisach końcowych skoro i tak nigdy w nich nie wystąpią :P

Tak więc punkt widzenia zależy od punktu siedzenia, prawda? :-)



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz