sobota, 6 marca 2010

Szpital - koniec.

Serdecznie przepraszam za moją nieobecność na blogu.
Niemniej jednak w czwartek rano porwano mnie na zabieg tuż przed 8 rano.
Oto ostatnie moje kroki na nogach tego dnia.
Dostałem wypasioną koszulę do zabiegu, a panie pielęgniarki stwierdziły, że nie muszę jej nawet sznurować z tułu, bo dobrze wyglądam.
No to ok.







Zastrzyk w kręgosłup i znieczulenie zaczęło postępować.
Niestety tym razem tabletka o potocznej nazwie "głupi Jaś" nie zaczęła działać, więc byłem dość świadomy i oglądałem przebieg mojej operacji na monitorze.
Wszystko poszło zgodnie z planem.
Mam nowe więzadło krzyzowe przednie w kolanie :-)
Wieczorem na kolację brat Kamila uraczył nas pysznym gyrosem w duuużej porcji.









Piątek w południe, czyli szpitalna pora obiadowa.
Przyszła pani i pyta czy chcę kaczkę ...
popatrzyłem na nią i odpowiedziałem:
- Jasne! i w chu.... kartofli!




Kolejny posiłek tego dnia to kolacja o 17:00.
Bez komentarza.







Na szczęście tego wieczoru moi rodzice stanęli na wysokości zadania i na moje życzenie kolacja wyglądała następująco :

















A oto najbardziej doskonałe urządzenie i wyposazenie naszego pokoju.
Pilot do przywoływania!
Naciskasz guziczek i spełniają się Twoje marzenia ...
Czy to nie cudowne?



Każdego wieczoru oglądaliśmy filmy do późna, a rano pobudka po 5 rano :-)
Na dzisiejszej porannej wizycje udało mi się wyprosić powrót do domu :-)
Niestety musiałem zostawić kolegę samego do poniedziałku.
A tak dobrze się mną opiekował kiedy byłem w potrzebie.
Na fotografiach z moją ukochaną kaczuszką :-)














Ja takze opiekowałem się Kamilem i jego gwoździem z nogi :-)












I to juz koniec fotoreportazu ze szpitala.
Teraz długa rekonwalescencja w domu i u rehabilitanta lub rehabilitantki.
Pragnę podziękować za wszystko, przede wszystkim mojej żonie za długie wizyty i wszelkie pyszności, które mi dowoziła. Kamilowi za doskonałą przyjaźń szpitalną i śmiech na sali :-)
Wszytkim lekarzom i pielęgniarkom, i innym, którzy mi pomagali podczas tego pobytu oraz wszystkim czytelnikom bloga i znajomym, którzy trzymali kciuki za mnie.
Dziękuję bardzo.








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz