sobota, 20 lutego 2010

Marta i Sebastian

Przenieśmy się w czas i miejsce, gdzie słońce jest na porządku dziennym, a dziury w jezdni nie są tak rozległe :-)
27 lipca 2009
Czyli ubiegłe wakacje





To była najdłuższa sesja ślubna, jaką do tej pory wykonałem.
Pierwsze zdjęcie, które widnieje w folderze zostało wykonane o 14:09, a ostatnie zdjęcie tamtego dnia o 19:53.
Doliczając dojazd i powrót - to 7 godzin.
Było warto :-)






Musicie mi uwierzyć na słowo, że te wszystkie zdjęcia wywołane na papierze jedwabistym wyglądają REWELACYJNIE.

















































Kolejny plener to most kolejowy, na którym ostatnio robiłem akty :-)
Z tymi dwoma wyjątkami, że po pierwsze było trochę cieplej, a po drugie miałem dwoje modeli :-)
A ... no i byli ubrani.




I kolejne miejsce.




Tu przecierało się już mocno schodzące słońce.




































Można powiedzieć, że pozwoliłem sobie na odrobinę szaleństwa.
Ale pamiętajcie - ciągle czekam na prawdziwą sesję ślubną w Paryżu.
Chętnych zapraszam na sezon 2010.
Jeszcze jest kilka wolnych terminów.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz