piątek, 8 stycznia 2010

Nie zrobił treningów aikido, a mógł!

Potraktujcie dzisiejszy post, jak gorący news z „Superaka” czy gazety na „F”.

Pewien mój znajomy o imieniu Patryk (co za zbieżność imion, prawda?), prowadzi zajęcia z japońskiej sztuki walki aikido. (co za zbieg okoliczności, nieprawdaż ?)
Już 5 rok wynajmuje salę gimnastyczną w tej samej szkole. To Gimnazjum jest chyba.
(co za zbieg okoliczności prawda?)
Jest dobrym człowiekiem, opłaca czynsz w terminie, prowadzi działalność gospodarczą i odprowadza podatki.

Wyobraźcie sobie taka sytuację ...
Treningi są prowadzone 3 razy w tygodniu : wtorki, czwartki i piątki.
Z racji tego, że ów znajomy cieszy się nienagannym zdrowiem nigdy nie choruje i tym samym nie opuszcza swoich uczniów. Regularnie uczęszcza na zajęcia, jak przystało na instruktora.

Miesiąc grudzień, to czasz świąteczny. Wielkie szaleństwo przy sprzątaniu w domach, ogromne kolejki w supermarketach, wiele gonitwy ale i czasu wolnego, który można spędzić z rodziną i znajomymi.

Ostatni trening w zeszłym roku mój znajomy przeprowadził dnia 22 grudnia (wtorek), bo później – wiadomo – przerwa świąteczno - noworoczna.
Tak się dobrze złożyło, że w ten ostatni dzień przed świętami odbyły się egzaminy dla dzieci i dla dorosłych. Było trochę stresu, ale wszyscy pozytywnie zaliczyli i podnieśli tym samym swoje umiejętności na polu aikido o szczebel do góry.

W przerwie między świętami a Sylwestrem (29 grudnia, wtorek) powinien być dzień wolny od treningów, ale Patryk zna swoich uczniów i wie, jak kochają aikido. Więc zadecydował, że trening będzie, ale jeden wspólny dla dwóch grup- początkującej i zaawansowanej. Trening poprowadzili jego najstarsi stopniem uczniowie, gdyż sam nauczyciel oddawał się przerwie świąteczno – noworocznej. Wszystko wyszło zgodnie z planem. Nadmiar kalorii po świątecznym obżarstwie został wypocony i zrobiło się miejsce na nowe posiłki czy napoje sylwestrowe J

Po tej przerwie, nowy rok rozpoczął się w tej szkole treningiem 5 stycznia. I tak rozpoczął się nowy sezon Sekcji Aikido w owym mieście. (Nazwy nie wymienię)

Przechodząc do sedna sprawy.
Dzisiaj mój znajomy wykonał telefon do szkoły, żeby pani zajmująca się wystawianiem rachunków nie zapomniała odliczyć na styczniowej fakturze zajęć w dniach:
Wigilia, Pierwszy dzień Świąt, Sylwester i Nowy rok.

Oj, niestety już pani fakturę wystawiła. Ojej, co za brak zgrania się w czasie. No, ale w takim razie będzie można odliczyć to w przyszłym miesiącu. Zapytała Pani jeszcze dla pewności o jakie dni chodzi? Więc Patryk wytłumaczył Pani. Kazała poczekać i poszła skonsultować tą zawiłą informację z najważniejszą osobą w placówce szkolnej.
Po około 4 minutach wsysania wolnych minut abonamentowych (w sumie to nie o mnie chodzi, tylko o tego znajomego, no ale zawsze to czyjeś minuty z abonamentu tak?) w słuchawce Pani oznajmiła:

Że ona odliczy w lutym te dwa spotkania. (Kolega się zdziwił, dlaczego dwa, a nie cztery. Nigdy nie był umysłem ścisłym, raczej humanistą, ale dni potrafi liczyć.)
Pani zapytana, dlaczego tylko odliczy 2 dni, a nie 4 odpowiedziała:

- Według ustawy Wigilia i Sylwester to są dni robocze, więc zajęcia mogły się odbywać zgodnie z planem.

Wiecie co? Że też kurwa ani ja, ani mój kolega Patryk (co za zbieg okoliczności prawda?) nie pomyśleliśmy, że w Wigilię wieczorem i Sylwestra wieczorem mogą być prowadzone zajęcia aikido.

Spytałem Panią ... tzn. nie ja tylko ten znajomy tak? On spytał panią, a w zasadzie powiedział, że w Wigilię wieczorem i Sylwestra to chyba raczej nikt nie będzie trenował bez względu na to, czy ten dzień jest wolny od pracy czy jest to normalny dzień pracy.

Pani bez zawahania odpowiedziała:

- ja tam nie wiem, jakie Wy macie układy między sobą, jakie Pan ma umowy z ludźmi, którzy trenują. Sala była do Pana dyspozycji, a Pana nie było.

I tyle.

Można by okrzyczeć tego sensei Patryka tymi słowami:

„Nie zrobił treningów aikido, a mógł!”


Ponieważ to nie była pierwsza taka rozmowa zarówno z tą uprzejmą Panią, nie wspominając już o wszechmogącej Pani, która kieruje tą placówką, Patryk przełknął ślinę, podziękował i rozłączył się.
Powiedział mi na koniec naszej dzisiejszej rozmowy, – a jest śmiertelnie poważnym człowiekiem, jeśli trzeba – że gdybyśmy żyli w czasach dawnej Japonii (to taki jego mały świat, podyktowany tą japońską sztuką walki) to poszedłby tam i zimną klingą wyznaczył miejsce pracy tych dwóch uroczych dzierlatek.


To mój znajomy Patryk (Co podobny? Nie. Zbieg okoliczności.)


Wszelkie podobieństwo do osób i zdarzeń jest niezamierzone i przypadkowe. (co za szkoda prawda?)

3 komentarze:

  1. hahaha. pozostawię to bez komentarza lepiej ;-)
    Pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
  2. na przyszłość może twój znajomy poczyta umowę jaką podpisuje. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja chętnie przyjdę na trening 24 grudnia i przyniosę karpia, siano będziemy mieli z tatami :p - adept aikido

    OdpowiedzUsuń